
Potem zgodnie z planem poszłam pobuszować w buczynie. Oj działo się tam, działo, szkoda, że nie współpracowało.
Jak widać, buczyna przyjęła mnie nad wyraz hojnie. Z tym szerszeniem to było tak, że obróciłam taki ruchomy pieniek i tam był ON. Wielki i kompletnie niekumaty, więc po cyknięciu fotek delikatnie założyłam „domek” na jego norkę i pewnie sobie w niej teraz drzemie. A dalej były grzybki coraz ładniejsze.
Potem poszłam sprawdzić, czy rosną podgrzybki. Ale zanim to stwierdziłam, znalazłam to cudo. Niestety w tak ciemnym miejscu, że Ale sesję zaliczyłam.
Potem to już była klasyka.
Naprawdę las dziś mnie rozpieszczał. Nazbierałam sporo młodziutkich opieniek, koło 30 podgrzybków [liczę te znalezione w dobrej formie], trochę boczniaków a na koniec… Zobaczcie sami.
wspaniala grupa od ktorej sie sporo nauczylem
Ja też. I uczę się nadal. 🙂