W południe było tylko -8 i świeciło słońce. Porównując to z poprzednimi dniami, prawie Sahara.
I na koniec – takie sobie uwagi. Rozszczepki włożyły futerka.
Zaryzykowałam przejście przez rzeczkę po takim „moście”. No wiem, wiem, mądre to nie było. Ale uwieńczone sukcesem.
W nagrodę na drugim brzegu czekała na mnie korona.
I takie oto pytanie: co z tą… wiosną?
Wszyscy jej szukają, każdy na swój sposób.
P.S. Czas akcji: 3 godziny, trasa – ponad 8 km, wskaźnik zadowolenia: hmmm. Spotkałam w lesie 2 stadka saren, niestety fotek brak. Widziałam dzięcioła zielonego – przepiękny ptak, no i też skucha. Ale co tam, może kiedyś….