Ja byłam uczestniczką 3 turnusu. Było super. Net faktycznie jak krew z nosa ale pojechałam tam na smardze i poznać innych grzybniętych ludzi. Zbiory nie były obfite ale atmosfera super. Każdy jeden znaleziony traktowany jak „6 w totolotka”. Smardze mogły się poczuć jak celebryci bo każdy okaz był ofotografowany z każdej strony przez każdego uczestnika.
Dla mnie była to niezapomniana przygoda. Znajoma która była z nami z zielonej góry rozbiła bank, 11 smardzy w koszyku. I jeszcze dostała autograf od Zenita Autora Leksykonu Grzybów Już żałuję że ja nie zdążyłam zabrać swojej książki ale mam nadzieję że będzie jeszcze okazja. Do Orawy z zielonej góry jest spory kawałek ale czego się nie robi dla spełnienia marzeń.
Oprócz tego mogliśmy spróbować marynowane borowiki ceglastopore, i po cygańsku jak dobrze pamiętam. Była jeszcze pigwowica, dereń, nalewka z aroni w ciekawej otocze przypraw. Każdy coś tam przywiózł ze swojego regionu , wiedzę, obyczaje,przepisy…Usłyszałam o nalewce z kurkami co w tym sezonie na pewno wypróbuje
Oto kilka zdjęć z naszego turnusu 1-3 maj.
Pozdrawiam Wszystkich których poznałam na 3 turnusie smardzowania. Było mi niezmiernie miło. Miejsce super, jedzenie które mieliśmy w pensjonacie przepyszne.