Wczoraj koło południa padał rzęsisty deszcz, po południu śnieg z deszczem, a w nocy pracowite aniołki porozdzierały chyba setki poduszek, bo zrobiło się zupełnie biało. Niestety ptaki, które poczuły już wiosenne wibracje, znalazły się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Wszędzie widać było zmarznięte i na różne sposoby chroniące się przed chłodem skrzydlate bractwo. Zdecydowanie ptaków widziałam więcej niż grzybów, bo niewiele widać było spod śnieżnej okrywy.
Ostatnie zdjęcie dowodzi, że nie należy być wyrywnym. I coś jeszcze. W samym środku leśnej głuszy miałam takie sympatyczne spotkanie. Byłyby fajne fotki, gdyby nie jakieś
gałązki, na które poszła ostrość. Ale adrenalina zaliczona.
Jak widać, grzybków jak na lekarstwo, ale przecież las ma różne uroki.