Miał być krótki spacer, ale tak jakoś samo wyszło ponad 10 km marszu. Las wybrałam taki, do którego bardzo rzadko chodzę i po dzisiejszym rekonesansie raczej tego będę się trzymać. Przez ponad godzinę dręczyły mnie szarości, a potem zaczęło sypać. Najpierw powoli, jak żółw ociężale a potem poszło na całość. Jutro może być ładnie.
Jak widać, szału nie było. Jako bonusik – płochliwa dziewczynka. Niestety z kategorii unikających obiektywu. Okazało się, gdy ona zwiała, że zwiewa także jej towarzysz. Niestety ten dopiero był szybki!