Grzybowe wieści z Beskidu Niskiego

Grzybowe wieści z Beskidu Niskiego
Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

Kawałek czasu nie byłam w lesie, ale właściwie nie było po co, bo susza okrutna. Ale od wczoraj jestem w Beskidzie Niskim, niedługo po przyjeździe padało a w ogóle raczej na brak deszczu tu się nie narzeka. Rano wybór był prosty. :) Na dzień dobry spotkałam sarenkę, ale nie bardzo chciała pozować. W lesie ciemnawo i mokro. Z gałęzi raz po raz spadała jakaś kropla. Strzyżaki już od rana były na posterunku. :mrgreen:
   
   
Rozczarowała mnie miejscówka z kurkami, znaczy miejscówka była, owszem, ale kurki gdzieś wywiało. :lol: Trafiłam natomiast na kruchaweczki, zdaje się, zaroślowe. Sporo ich było. Tu i ówdzie wyrzynają się malutkie gołąbki, ale udało mi się wszystkie fotki skopać. Zdziwiło mnie, że w miejscu, gdzie w ub.roku potykałam się na każdym kroku o muchomory czerwieniejące – pustka. Jakiś objedzony do cna żółciak siarkowy, ucha bzowe i dość wiekowe rozszczepki pospolite.
   
   
   
 
I tak sobie idąc niespiesznie w doskonale mi wiadomym celu, znienacka cel osiągnęłam – znalazłam pierwszego koźlarza grabowego. Stary to kozak był,co szereg ran w wojnie z hordą ślimorów odniósł.Obfociłam go dokumentnie, nie omieszkając przy okazji rozejrzeć się na boki. I była to jedynie słuszna decyzja.
   
   
   
Na koniec zaplątał się singlowy zajączek. Tym razem spacerek był krótki. Przyniosłam kilkanaście koźlarzy, ale po dokładniejszej obdukcji musiałam dokonać selekcji. Część zresztą została w lesie. To jeszcze bonus z popołudnia. :papa:
   

Wyświetleń: 762


Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

Dodaj komentarz