W ostatni piątek tuż po czwartkowym grzybobraniu w lasach okolic Rzeszowa, skoro świt wyjechałem wraz ze Sławkiem do lasów tym razem okolic Nowego Sącza. Niestety nasi przewodnicy nie mogli nam towarzyszyć w tym grzybobraniu, dlatego mogliśmy liczyć tylko na siebie. Początek grzybobrania był dość udany, bo znalazłem po raz pierwszy w tym roku siatkolisty maczugowate, grzyby które są pod ochroną w Polsce.
Spotykaliśmy co jakiś czas kurki i grzyby, które były głównym celem naszej wyprawy: borowiki szlachetne i usiatkowane.
Miałem okazję focić też inne, bardziej lub mniej rzadkie grzyby takie jak te piękne gołąbki…
W tym lesie przeszliśmy ok 6 km i choć nie napełniliśmy koszyków do pełna, byliśmy zadowoleni z pierwszego etapu grzybobrania. Drugim etapem grzybobrania był las pod Krynicą Zdrojem, gdzie naszym przewodnikiem była niezawodna Ewka Ewka. Po krótkim odpoczynku, wypiciu kawki, Ewa zabrała nas do swojego samochodu i pojechaliśmy do lasu, w którym miesiąc temu znalazła rzadkie koronice ozdobne.
Na koronice oczywiście o tej porze nie można było liczyć, ale nie zawiodły nas borowiki. Były i młodziutkie, i małe, ale były też prawdziwe giganty.
Gdy koszyki zostały zapełnione a nogi zaczęły zdradzać oznaki zmęczenia postanowiliśmy wrócić do Krynicy. W czasie gdy ja ze Sławkiem obieraliśmy sobie przed domem koszyki grzybów, Ewka przygotowywał pyszny obiadek…
Po obiedzie wspólne zdjęcie i wyjazd do Krakowa. Podziękowanie za wspaniałe przewodnictwo po lesie jak i gościnę jaką nam z gotowała Ewka.
Gdy wracaliśmy już autostradą zgodnie ze Sławkiem doszedłem do wniosku, że dwudniowe wyjazdy na grzyby w zupełności nam wystarczą nie tylko dlatego, że musimy zebrane grzyby przerobić w domu ale i brak byłoby już sił na kolejne wczesne wstawanie i daleką podróż… Muszę jeszcze zaznaczyć, że to był kolejny dzień naszego wspólnego wyjazdu w czasie którego Sławek nie palił papierosów…
Wszyscy, z którymi spotkaliśmy się na ostatnich grzybobraniach kibicują Sławkowi w jego walce z papierosowym nałogiem… Jak na razie z tego co wiem Sławek dobrze z nim walczy… tak dobrze jak z grzybami