Andrzej Skorupski „Na Grzyby” Relacja z pobytu na grzybobraniu na Kaszubach – 24 do 29.09.2017 r.
Jak można zauważyć w moich wspomnieniach, zbieranie grzybów przez wszystkie
lata było zajęciem lubianym i pożądanym.
Od wielu lat chodziło mi po głowie żeby wybrać się na „duże grzyby”, gdzieś w
Polskę na parę dni, np. do jakiegoś gospodarstwa agroturystycznego. Czas mijał a takie
zdarzenie nie mogło się jakoś ziścić. Nigdy nie doszło do podjęcia odpowiedniej decyzji,
gdyż zwykle brakowało impulsu żeby ją podjąć. A to niepewna pogoda albo gdzie się udać,
żeby te grzyby realnie były, oraz wiele innych nieokreślonych przeciwności, które taką
decyzję oddalały.
W zeszłym roku Wojtek, stały przeglądacz portali internetowych „na grzyby”,
rzutem na taśmę zainicjował, chyba już w październiku, dwudniowy wypad do
renomowanej grzybowo miejscowości Tleń w Borach Tucholskich. Pojechaliśmy z Jackiem
we trójkę, przenocowaliśmy w jednym z ośrodków i następnego dnia udaliśmy się na
zbieranie grzybów, które generalnie udało się ilościowo. Jakościowo czuliśmy niedosyt, gdyż
nie było tam niestety w tym czasie prawdziwków. Królowały podgrzybki.
W tym roku Wojtek zdecydowanie wcześniej zaczął „pracować” w tym temacie. W
ulubionym portalu „na grzyby” wyłuskał ośrodek wczasowy „Zawiaty”, który we wrześniu
organizował tygodniowe turnusy dla zbieraczy grzybów pod patronatem i z udziałem
bardzo znanego rzeczoznawcy w dziedzinie grzybów, Pana Wiesława Kamińskiego.
Efektem tego działania było „zaklepanie” udziału w takim turnusie w dniach 24 do
29.09.2017r. dla trzech osób. Wszystkie sprawy związane z tym wyjazdem zostały
załatwione przez Wojtka i Jacka przez internet. Jacek swoje sprawy zawodowe załatwił tak,
aby móc w tych dniach być na urlopie. Wojtek również uzgodnił w swojej pracy urlop na
ten czas. Ja z kolei jako bezrobotny emeryt nie musiałem nic załatwiać, może poza pracą
myślową w co się na ten wyjazd wyposażyć. Efektem tego było ściągnięcie z działki
niezbędnych akcesoriów związanych ze zbieraniem grzybów, a w tym suszarki do grzybów
jako rzeczy niezbędnej w takim wyjeździe. W ośrodku Zawiaty nie było suszarni do
grzybów. Dysponowali jednak pewną ilością typowych suszarek do grzybów, które można
było wypożyczyć.
W drogę wyruszyliśmy w niedzielę w południe /24.09.2017r./. Podróż odbyła się
bez żadnych zakłóceń. Jechaliśmy autostradą A2 na Łódź a następnie autostradą A1 do
Gdańska. Potem „odbiliśmy” na Kartuzy a dalej w kierunku na Słupsk. Na miejsce
dojechaliśmy przed godz. 17-tą. Po zakwaterowaniu /domek 26/ zjedliśmy t-zw.
obiadokolację, która była formalnym początkiem naszego pobytu. Wszystkie posiłki były
przygotowane jako szwedzki stół. Jedzenie ogólnie było smaczne i w szerokim wyborze, że o
jedzeniu „do syta” już nie wspomnę. Organizacja posiłków odmienna od tej, do której
jestem przyzwyczajony budziła moje obawy /śniadanie 9-ta do 10-tej, herbatka i deser
godz. 13-ta, obiadokolacja 17-ta do 18-tej/. W praktyce okazało się, że jednak nie było tak
źle a po zorganizowaniu sobie dodatkowej kanapki na wieczór /~ godz. 20-tej – pora
wieczornej porcji leków/ wszystko było O.K.
Podczas obiadokolacji nastąpiło ogólne zapoznanie się uczestników i powitanie
wszystkich przez Pana Wiesława Kamińskiego. Jednocześnie umówiliśmy się po
poniedziałkowym śniadaniu na pierwsze zbieranie grzybów. W programie nazywało się to
eufemicznie „Wspólny spacer po lesie”.
Wieczorkiem zagospodarowaliśmy się w naszym domku, który składał się z salonu z
wydzielonym pomieszczeniem kuchennym, sypialni z dwoma łóżkami oraz łazienki z
kabiną prysznicową z ciepłą wodą. Wszystko w przyzwoitym standardzie /kafelki, terakota
i lite drewno/. Domek był wyposażony w ogrzewanie elektryczne, które było bardzo
skuteczne. Na wyposażeniu
był również telewizor. Jacek ulokował się z Wojtkiem we wspomnianej sypialni. Moim
spaniem była rozkładana kanapa w salonie, której szerokość była imponująca.
W tym miejscu muszę poświęcić parę słów ośrodkowi Zawiaty, który znajduje się w
małej wiosce Zawiat, gmina Czarna Dąbrówka w powiecie Bytów. Jest ładnie położony
nad Jeziorem Jasień. Posiada własną przystań i plażę. Domki są położone na łagodnej
pochyłości, która obniża się ku brzegowi jeziora. Centralne miejsce zajmuje pawilon z
restauracją i dużym tarasem z widokiem na jezioro, oraz zapleczem kuchennym i
pomieszczeniami gospodarczymi. Sala restauracyjna może być zaaranżowana do innych
celów /np. na salę konferencyjną/.
Domki różnej wielkości są przestrzennie rozłożone w otoczeniu drzew i krzewów. Przed
domkami znajdują się stoły z ławkami, jak również stelaże do leżakowania. Nam stoły te
służyły do codziennego obierania i czyszczenia grzybów przed suszeniem. Między
domkami znajduje się przestronna wiata do grillowania, wyposażona w profesjonalny ruszt
z odpowiednią wentylacją, oraz stoły z ławkami do biesiadowania.
Nad brzegiem jeziora znajduje się odpowiednio zagospodarowane miejsce na ognisko. Na
terenie ośrodka rozmieszczone są również różne urządzenia służące do rekreacji na
świeżym powietrzu. Całość terenu jest ogrodzona a dwie bramy wjazdowe są uruchamiane
przy pomocy chipów znajdujących się przy kluczach do domków.
W poniedziałek po śniadaniu /25 września/ wyruszyliśmy na pierwsze grzyby
/kilkanaście osób/. Pan Wiesław okazał się być bardzo sprawnym przewodnikiem.
Opowiadał wiele o grzybach, omawiał znajdowane różne gatunki. Nawiązywał do różnych
zdarzeń, które były związane z jego działalnością jako grzyboznawcy. Ponieważ, jak sam
stwierdził, że mówi dużo i głośno, łatwo było utrzymać przyjęty kierunek zbierania.
Dodatkowo posiadał nawigację w telefonie, którą dysponowali również inni uczestnicy
zbierania. Dzięki temu uniknęliśmy zagubienia w lesie.
Zbiory były obfite. Dominowały podgrzybki, bagniaki, maślaki, sitarze, koźlarze babki jak
również koźlarze pomarańczowo-żółte, które większość nazywa niesłusznie czerwonymi.
Koźlarze czerwone są odrębnym gatunkiem rzadziej występującym i też były znajdowane.
Na okrasę tego wszystkiego były oczywiście różne gatunki prawdziwków i borowików.
Podział ich jest zależny głównie od miejsca występowania.
Pan Wiesław opisywał je oczywiście bardzo dokładnie, wykazując różnice między
poszczególnymi odmianami. Z naszej trójki oczywiście Wojtek był najwierniejszym
odbiorcą tej wiedzy. Ze swej strony przyswoiłem sobie dosyć rzadkiego borowika
ceglastoporego, którego nie znałem a którego wcześniej bym ominął sądząc , że jest
niejadalny. To poznanie było również udziałem Wojtka i Jacka, gdyż wszyscy znaleźliśmy
tę odmianę.
Summa summarum koszyki mieliśmy wypełnione.
Pan Wiesław Kamiński w trakcie zbierania dokumentował większość ciekawych
okazów przy pomocy aparatu fotograficznego. Materiały te były mu potem przydatne, gdyż
między innymi jako autor np. atlasów grzybów, takich materiałów potrzebował.
O ciekawych egzemplarzach grzybów znajdowanych przez siebie i innych uczestników kręcił
również krótkie filmiki z komentarzami, co umożliwiała mu posiadana mała kamerka na
statywie do jej mocowania /dodatkowy bagaż do dźwigania/.
Po powrocie z grzybów ~ godz. 13-tej wszyscy bardzo chętnie zachodzili na
odpoczynek i relaks na tarasie lub w restauracji. Przygotowana była kawa lub herbata wraz
z deserem.
Po takim odpoczynku trzeba było zabierać się do czyszczenia grzybów aby móc je ususzyć.
Pracy było sporo /trzy koszyki grzybów/. Zajęcie to zajmowało nam czas zwykle do
obiadokolacji.
Po wtorkowym grzybobraniu Pan Wiesław zarządził wykonanie prezentacji zbiorów.
Nasza trójka też przystąpiła do konkursu pod wodzą Jacka. Zaprezentowaliśmy
swoje zbiory jak umieliśmy najlepiej. Później okazało się, że najlepiej była oceniona sama
kompozycja zbiorów a nie jej zawartość. Będąc obiektywnymi, nie mogliśmy głosować w
tajnym głosowaniu na własną prezentację. Na pocieszenie mogę stwierdzić, że jeden głos
padł na naszą kompozycję i tylko mogliśmy domniemywać kto był tym głosującym.
Najlepsza praca otrzymała cztery głosy. Zwycięzcy otrzymali drobne upominki
przygotowane przez Pana Wiesława.
Po obiadokolacji zwykle wyskakiwaliśmy na małą godzinkę do pobliskiego lasu aby
sprawdzić, czy nie ma tam jeszcze parę grzybków do kompletu. Zwykle coś się jeszcze
udało znaleźć i dorzucić do pracujących suszarek. Piszę w liczbie mnogiej, gdyż do naszej
suszarki wypożyczyliśmy w ośrodku dodatkową. Obie były każdego dnia wypełnione po
brzegi.
Jakby tych grzybów było mało, to można było jeszcze dodatkowe znaleźć na terenie
samego ośrodka, w czym oczywiście królował Wojtek. Zawsze jeszcze parę podgrzybków
udało się dołożyć.
Porządek każdego kolejnego dnia był w zasadzie taki sam. Rano grzybobranie. Potem
odpoczynek i czyszczenie grzybów. Różnica polegała na tym, że w kolejnych dniach na
grzybobranie podjeżdżaliśmy samochodami w różne miejsca.
We wtorek /26. 09 2017r./ obiadokolacja miała miejsce w wiacie grillowej.
Wszystko było dokładnie przygotowane. Potrawy oczywiście typowe jak dla grilla:-
karkówka, kiełbaski i kaszanka. Impreza trwała dłużej niż zwykle obiadokolacja. Wszyscy
chętnie biesiadowali i opowiadali wszelkie zdarzenia związane z grzybobraniami. Miała
również miejsce degustacja marynowanych grzybów przygotowanych przez Pana
Kamińskiego o nazwie „muchomor czerwieniejący”. Tak, to prawda. Są muchomory
jadalne. Ponieważ prezentował to niekwestionowany znawca grzybów, chętnych do
degustacji nie brakowało.
Na biesiadzie był pewien grzybiarz z Norwegii /znajomy Pana Kamińskiego/, który
bardzo pasjonuje się grzybami i również dokumentował aparatem fotograficznym
znajdowane przez siebie i innych okazy. Z tego co nam powiedziano, w Polsce
przygotowywał materiały do książki o grzybach i ich zbieraniu. Jak się okazało, w czasie
biesiadowania bardzo pomocnym był Wojtek, który dzięki znajomości angielskiego
umożliwiał dobre porozumiewanie się z gościem z Norwegii.
Ja nie mogłem tego ocenić z dwóch powodów: nie znam angielskiego i trochę
niedosłyszę szybkiej mowy Wojtka. Natomiast według oceny Jacka spisywał się bardzo
dobrze.
Jak się okazało sprawa miała jeszcze ciąg dalszy następnego dnia w środę /
27.09.2017r./. Po grzybobraniu i odpoczynku, w trakcie obierania i czyszczenia grzybów,
gość z Norwegii odwiedził nas i przez długi czas bardzo dokładnie dokumentował /aparat
fotograficzny/ przebieg tego zajęcia. Prawdopodobnie materiał ten miał być również
wykorzystany w przygotowywanej przez Niego książce. W czasie tego zajęcia, Wojtek
również robił za tłumacza i sprawiał razem z Jackiem, że wszyscy bawiliśmy się bardzo
dobrze.
Również w środę po obiadokolacji, wieczorem, zorganizowano ognisko /godz. 18-ta
trzydzieści/. Było pieczenie kiełbasek w wieczornej scenerii nad jeziorem. Towarzyszyło
temu wiele rozmów i było sporo wesołej zabawy.
W czwartek nasz przewodnik , Pan Wiesław, wyjeżdżał po śniadaniu. W związku z
tym czwartkowe grzybobranie miało charakter indywidualny. Każdy organizował sobie
wyprawę na grzyby w/g własnego uznania. My też pojechaliśmy samochodem w ustalone
miejsce. „Urobek” tego dnia po oczyszczeniu nie trafił do suszarki lecz do lodówki, aby w
piątek zabrać ze sobą do wykorzystania na „świeżo”.
Wyjazd Pana Kamińskiego w czwartek był podyktowany tym, że w piątek rano w
TVP-2 miał swoje wystąpienie o grzybach w audycji „Pytanie na śniadanie”. Program ten
obejrzeliśmy z dużym zainteresowaniem.
Był bardzo ciekawy. Nie brakowało w nim
odniesienia do Zawiatów, gdyż prezentował okazy grzybów właśnie tam znalezionych
poprzedniego dnia. Dodatkową satysfakcją było to, że prezentował okaz borowika
ceglastoporego znalezionego przez Jacka
„Borowik ceglastopory Jacka”
„Te koszyki były prezentowane w programie TVP2”
` W czwartek po obiadokolacji poszliśmy wszyscy na ostatni „spacer po lesie”, w
wyniku czego porcja grzybów w lodówce do zabrania do domu zwiększyła się.
Wieczorem spakowaliśmy nasze rzeczy, aby być gotowym do możliwie wczesnego
wyjazdu. W piątek po śniadaniu po pożegnaniu innych uczestników pobytu,
zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Podróż odbyła się
spokojnie. Na miejscu w Ursusie byliśmy ~ godz. 16-tej .
Plonem tego pobytu niezależnie od porcji różnych wrażeń, były dwie torby
suszonych grzybów, które starczą zapewne na dłuższy czas nawet przy „śmiałym”
stosowaniu do potraw.
Tekst: Andrzej Skorupski
Foto i filmy: Wiesław Kamiński
Andrzej Skorupski