Grzybomania nie jest u nas obecna od zawsze.
Zaraziliśmy się nią podczas wakacji w 1999 roku, które spędzaliśmy w Muszynie. Lato było tak deszczowe , że trudno było realizować program krajoznawczy, jednocześnie aura sprzyjała grzybom/wilgotno i ciepło/, grzyby rosły nawet na "betonie " na Muszyńskim rynku .
Widok ludzi z koszami pełnymi grzybów sprowokował nas do spróbowania tego "procederu", okazało się to chorobą zakaźną
Od tego czasu razem z żoną staliśmy się maniakami grzybobrania.
Choroba nasiliła się z chwilą uzyskania członkostwa w klubie.
Oprócz tego jestem zapalonym turystą, ze wskazaniem Polski Południowej.
Obecnie oczarowany jestem Beskidem Wyspowym.
Do wypraw "grzybowych" udało mi się pozyskać szwagierkę , która praktycznie uczestniczy w 90 % naszych przedsięwzięć .
Pracuję nad pozyskaniem szwagra , ale wydaje się, że jest to przypadek beznadziejny.
Mieszkamy w Krakowie i z niecierpliwością oczekujemy na sezon 2005. Od czasu do czasu w naszych wyprawach uczestniczy pies Bazyli, dlatego nie zawsze bo bardzo trudno zapanować nad jego instynktem myśliwskim.



wacław nr.105 na liście członków klubu.