Templariusze: honor, sława i... skarby!

Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Templariusze: honor, sława i... skarby!

Post autor: Bobik » wtorek, 23 kwietnia 2013, 12:55

Zapraszam na piątkowe spotkania z historią w jordanowskim MOK - tym razem polecam moją prelekcję pt. "Templariusze: honor, sława i... skarby!"
Szczegóły - http://grzybypl.blogspot.com/2013/04/zapraszam.html" onclick="window.open(this.href);return false;


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Paweł
Grzyb chroniony!
Grzyb chroniony!
Posty: 27340
Rejestracja: czwartek, 6 stycznia 2011, 18:43
Lokalizacja: Poznań - Winiary
Pochwalił: 8669 razy
Pochwalony: 20857 razy
Kontakt:

Post autor: Paweł » wtorek, 23 kwietnia 2013, 19:45

Zapewne ciekawe spotkanie z Templariuszami :) deczko za daleczko ;) :D


Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Post autor: Bobik » środa, 24 kwietnia 2013, 10:05

Część tego, o czym będzie masz na stronie: http://wszechocean.blogspot.com/2013/03 ... raala.html" onclick="window.open(this.href);return false;


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Paweł
Grzyb chroniony!
Grzyb chroniony!
Posty: 27340
Rejestracja: czwartek, 6 stycznia 2011, 18:43
Lokalizacja: Poznań - Winiary
Pochwalił: 8669 razy
Pochwalony: 20857 razy
Kontakt:

Post autor: Paweł » środa, 24 kwietnia 2013, 19:24

Bobik, :poklon: no to poczytałem :) szukał jednak nie będę ;)


Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Post autor: Bobik » czwartek, 25 kwietnia 2013, 10:54

:)


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Post autor: Bobik » sobota, 27 kwietnia 2013, 08:39

Templariusze: honor, sława i skarby!

W dniu 26 kwietnia w naszym MOK miała miejsce prelekcja pt. „Templariusze: honor, sława i skarby”, którą poprowadził Robert Leśniakiewicz. Składała się ona z dwóch części – w pierwszej z nich przedstawiono pokrótce dzieje Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona od powstania w 1118 roku poprzez dni ich chwały bitewnej na Bliskim Wschodzie, i udziału w Krucjatach, osiągnięcia przez Zakon największej potęgi, kiedy to stanowił on potęgę finansową i gospodarczą na trzech kontynentach, aż do fatalnego dla nich piątku, 13.X.1307 roku, w którym to Templariuszom wymierzono cios, po którym już się nie podnieśli. Ale pozostały po nich legendy i skarby, które poszukiwane są do dnia dzisiejszego. Poza tym prelegent odczytał swój referat na międzynarodowe sympozjum i konferencję naukową na temat „Zakon Templariuszy w Europie w kontekście historycznego rozwoju Żylińskiego Kraju”, który został wygłoszony w dniu 13.III.2013 r. w Bytčy, a którego tytuł brzmiał „Wędrówki Świętego Graala” - vide strona - http://wszechocean.blogspot.com/2013/03 ... odroz.html" onclick="window.open(this.href);return false;. Poświęcony on był faktom i hipotezom na temat możliwych miejsc ukrycia tej relikwii i innych skarbów Rycerzy Świątyni. Zainteresowani mogą go znaleźć w Internecie na stronie - http://wszechocean.blogspot.com/2013/03 ... raala.html" onclick="window.open(this.href);return false;.

W drugiej części pokazano film zrobiony przez TV Żylina na Słowacji pt. „Templariusze w Żylińskim Kraju”, na którym ukazano architektoniczne pomniki pozostałe po Templariuszach w tym kraju - dosłownie za naszą miedzą. Okazuje się, że Templariusze mieszkali i bronili Słowacji już od połowy XII wieku i przebywali tam nawet po kasacji Zakonu, wiernie służąc królom węgierskim i broniąc Słowacji przed Tatarami oraz innymi potencjalnymi agresorami. Poza tym na filmie pokazano sceny z życia i obyczajów Templariuszy pieczołowicie odtworzonych przez słowackie grupy rekonstrukcji historycznej. Film ukazywał także fascynujące pomniki sztuki sakralnej, a to: kościół p. w. Wszystkich Świętych w Ludrovej i kościół p. w. św. Marcina w Martinčeku k/Rużemberku. W obu tych przypadkach te stare – liczące osiem i pół wieku budowle - fascynują panującą w nich atmosferą sacrum, a także spowite są mgłą tajemnicy, nieprzeniknioną do dnia dzisiejszego.

Należy jeszcze wspomnieć, że Robert Leśniakiewicz brał udział w słowackim programie naukowym Żyliński Kraj Templariuszy, którego celem jest zbadanie przeszłości tego kraju, jak i całej Słowacji pod kątem zasiedlenia jej przez ten zakon rycerski oraz jego tamecznej działalności pomiędzy XII a XV wiekiem. W ramach działań podjętych przez słowackich historyków i literatów dokonał on przekładów kilku pozycji naukowych oraz opracował polską wersję ścieżki dźwiękowej do prezentowanego na prelekcji filmu.

Kończąc należy wyrazić uznanie dla ogromu prac, jaki został włożony przez naszych południowych sąsiadów w restaurację i rekonstrukcję swej najdawniejszej historii, przy udziale finansowym Unii Europejskiej. Zainteresowanych odsyłam na stronę internetową Projektu - http://www.templarskykraj.sk" onclick="window.open(this.href);return false;.


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Post autor: Bobik » poniedziałek, 6 maja 2013, 10:17

SKARB Z OAK ISLAND: CZY W OGÓLE ISTNIAŁ?

Mało które słowo tak elektryzuje wyobraźnię człowieka jak słowo „skarb”. Ma ono magiczną moc…
Milan Varoš – „Ukryte skarby”

Istotnie. Milan Varoš się nie mylił – słowo „skarb” ma tę magiczną, niesamowitą moc. Jako chłopak przeczytałem wszystkie dostępne w latach 60. i 70. książki na temat ukrytych skarbów, które były dostępne na naszym rynku księgarskim, i tak w roku 1976 przeczytałem po raz pierwszy o skarbie Wyspy Dębów (Oak Island) na akwenie Mahone Bay w Kanadzie – na 44°31’ N – 064°17’57” W, w książce Aleksandra Grobickiego pt. „Skarby na dnie mórz”, wydanie I – niestety w wydaniu II rozdział o Wyspie Dębów został przez autora usunięty, a szkoda, bowiem napisano go profesjonalnie i drobiazgowo ujęto w nim wszystkie znane aspekty tej tajemnicy.

A rzecz jest faktycznie tajemnicza! Mimo trwającego od z górą wieku szturmu na tajemnicę skarbu z Oak Island do dziś dnia nie wydobyto literalnie NICZEGO poza dwoma czy trzema ogniwkami złotego łańcuszka i strzępu pergaminu z literami WI czy VI… Nie wydobyto żadnego artefaktu! – jeżeli nie liczyć tajemniczej płytki kamiennej z wyrytymi na niej znakami stanowiącymi zaszyfrowany napis w języku angielskim, który wyglądał następująco:
▽✡%ø△↙ ▽::△ ✝:[%☐ △☐%
‡.:[[.:%X Θ%+X☐☉ .ø:✝+ø.::☐
- a który po rozszyfrowaniu brzmiał następująco:

CZTERDZIEŚCI STÓP PONIŻEJ POGRZEBANO
DWA MILIONY FUNTÓW

Dwa miliony funtów, to suma nie do pogardzenia, aliści wszyscy, którzy przeczytali nowelkę Edgara Allana Poë pt. „Złoty żuk” wiedzą, że jakiś nieznany żartowniś po prostu „zerżnął” z tej noweli pomysł zaszyfrowania wiadomości na kamiennej plakiecie, być może jedynie w celu uzyskania dodatkowych funduszów na poszukiwanie skarbu. Tego się już nie da dociec, ale istnieje podobieństwo pomiędzy szyfrem z plakiety, a szyfrem z opowiadania Poëgo. NB, plakieta ta zaginęła w niejasnych okolicznościach, co jest przesłanka na korzyść hipotezy fałszerstwa. A oto kryptogram kapitana Williama Kidda z noweli „Złoty żuk”:
53‡‡+305))6x;4826)4‡.4‡.);806x
;48+8II60))85;1‡(;:‡8+83(88)5x+
;46(;88x96x?;8)x‡(;485);5x+2:x
‡(4956x2(5x-4)8+1I8;40692-5);)
6+8)4‡‡;I(‡9;48081;8:8‡1;48+85;
4)485+528806x81(‡9;48;(88;4(‡?34
;48)4‡;161;:188;‡?;

Kryptogram ów po odszyfrowaniu brzmiał następująco:
A good glass in the Bishop’s Hostel in the Devil’s seat 41 degrees and 13 minutes NE and by N – main branch 7th limb east side – shoot from the left eye of the deatch’s head – and bee line from the through the shot 15 ft cut.

Podobieństwo jak widać istnieje, a zasada zaszyfrowania obu kryptogramów jest identyczna – za litery podstawiono odpowiednie znaki. Identyczna też jest zasada łamania tego szyfru – robi się to poprzez badanie częstotliwości występowania poszczególnych liter w języku angielskim, w którym napisano oba kryptogramy. NB, podobny szyfr przedstawił w swym znakomitym opowiadaniu „Tańczące sylwetki” ojciec nowoczesnej powieści kryminalnej sir Arthur Conan Doyle, gdzie poszczególne litery zastąpiono sylwetkami tańczących postaci.

Podobnie postąpił inny znakomity autor powieści sensacyjnych Maurice Leblanc, twórca postaci gentlemana-włamywacza Arséne’a Lupina, który w jednym ze swych opowiadań zamieścił odmianę tego rodzaju szyfru:
2. 1.1. .2..2.1 - .1 ..1…2 .2. .2.4 .2.4.32..2. -
.45. .2. .4.. .5 ..2.4..2 - 13.53..2 ..25.2
Co się wykłada po odszyfrowaniu:
En aval d’Etretat – La chambre des Demosielles – Sous le Fort du Fréfossé – Aiguille Creuse którego kluczem są spółgłoski - tu oznaczone kropkami i samogłoski, które oznaczono cyframi: A = 1, E = 2, I = 3, O = 4 i U = 5. Szyfr ten można stosować jedynie w językach romańskich: francuskim, hiszpańskim, włoskim, rumuńskim i łacinie, bowiem wyrazy w tych językach są bogate w samogłoski, w przeciwieństwie do języków germańskich, słowiańskich i ugrofińskich, w których występuje bogactwo spółgłosek i ich połączeń w dyftongi i tryftongi.

Wróćmy na Wyspę Dębów. Poszukiwania skarbu datują się już od 1795 roku. Problem jego wydobycia polega zaś na tym, że skrytkę wybudował jakiś genialny inżynier, który potrafił przewidzieć wszelkie możliwe posunięcia tych, którzy go będą poszukiwali. I to mu się udało w stu procentach – skarb do dziś dnia leży na głębokości ok. 60 m pod ziemią.

Co tam takiego ukryto, co wymagałoby aż tak perfidnych zabezpieczeń zmuszających nas, ludzi XX i XXI wieku do wysunięcia jak najbardziej niedorzecznych przypuszczeń o klątwie rzuconej na skarb i na tych, co go będą poszukiwali? Od razu odrzuciłem hipotezę o piratach. Oczywiście wśród nich byli ludzie wykształceni, jak np. Kidd czy Lafitte, którzy ukrywali swe skarby na wybrzeżach Ameryk – sam William Kidd jest posądzany o ukrycie 11 skarbów na wybrzeżach USA – ale żadna z tych skrytek nie była tak wyrafinowana, jak ta z Oak Island! Jednakże Wikipedia twierdzi, że:

Woda skutecznie broni dostępu do skarbu po dziś dzień. Nie pomaga technika komputerowa ani najnowszej generacji maszyny górnicze. Badania przy pomocy podwodnych sond z kamerami wniosły niewiele nowego. Istnieje wiele teorii na temat tego, co zostało ukryte w tajemniczej studni - od skarbu Templariuszy, poprzez piratów, hiszpańskich żeglarzy, angielskie wojska kolonialne po przegranej wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych, a nawet po sekrety Kosmitów. Najdziwaczniejszą jest teoria zakładająca, że zrobił to angielski filozof Franciszek Bacon by ukryć dokumenty dowodzące, że to on był autorem dzieł Williama Szekspira.

Naukowcy poproszeni o wydanie opinii rozprawili się najpierw z legendą o rzekomych kanałach skonstruowanych przez budowniczych studni celem zalewania jej przez morze. Ich zdaniem skały, na których leży całe wschodnie wybrzeże Nowej Szkocji, są wyjątkowo porowate, pełne podwodnych jaskiń i kanałów. Zalewanie jest więc całkowicie naturalne i miałoby miejsce nawet wtedy, gdyby postawić zaporę w samym ujściu zatoki Mahone.

Jednocześnie jednak potwierdziło się dziwne doniesienie o włóknie kokosowym znalezionym na kilku poziomach szybu. Otóż dokładne badania wykazały, że na jednej z plaż wyspy znajdują się pod piaskiem całe pokłady tego włókna. Jego pochodzenie jest niewiadome i może być zarówno naturalne (niesione prądem morskim orzechy kokosowe z dalekich Karaibów) jak i antropogeniczne (w pobliżu wyspy rozbił sie statek z ładunkiem kopry).

Entuzjaści są przekonani o prawdziwości relacji i o tym, że ktoś ukrył skarb na Wyspie Dębów, przy czym swe przekonanie opierają głównie na XIX-wiecznych, w większości nie potwierdzonych opowieściach. Sceptycy odrzucają prawdziwość całej historii argumentując, że do dzisiaj nic nie znaleziono, a legend o ukrytych skarbach jest wiele. Racjonaliści sądzą, że - jeśli pierwsza relacja jest prawdziwa - to talia okrętowa mogła służyć zarówno do opuszczenia skarbu w głąb studni, jak i do jego wydobycia, czyli, że skarb - nawet jeśli był - dawno został z wyspy zabrany. Zainteresowani sprawą naukowcy uważają, że cała sprawa jest mistyfikacją dokonaną dla zdobycia pieniędzy ze sprzedaży licencji na dokonywanie poszukiwań. (Wikipedia)

Nie zgadzam się z wikipedystami. Nie mogli tego zrobić Francuzi czy Brytyjczycy, bo jak nas pouczają dzieje wojen na kontynencie amerykańskim, szybkość ich działań nie pozwalała na tak wyrafinowane ukrywanie i maskowanie skarbów, natomiast ten nieznany Ktoś miał czas – bardzo dużo czasu! Pomyślmy na chwilę: ten nieznany Ktoś wydrążył szyb o głębokości co najmniej 48 m, wykopał i zakopał na różnych poziomach co najmniej 12 kanałów zalewowych o długościach od 100 do 150 m, a które same w sobie są majstersztykiem: wyłożono je dopasowanymi do siebie kamieniami przykrytymi matami kokosowymi, a następnie zbudowano dla nich sztuczne plaże po to, by do tych kanałów mogła wpływać woda morska, która po odkorkowaniu głównego szybu zalewała wszystko do poziomu wód oceanu! (odpada zatem bajeczka o statku z koprą, bo w opisywanym przypadku rafia zalegałaby tylko na jednym poziomie, a nie na dwunastu różnych poziomach!) Ta skrytka jest wprost genialna! – i jak dotąd nikomu nie udało się usunąć wody z Money Pit – czyli szybu na Oak Island!

Nie sądzę, by w Money Pit ukryto rękopisy sztuk sir Francisa Bacona, któremu przypisuje się autorstwo dramatów Szekspira. Trudno posądzić Werulamczyka o to, by skonstruował i samodzielnie wykonał tak przemyślną skrytkę. Czyżby aż tak bał się opinii swojego środowiska? Bał się, i ukrył swe prace w tak przemyślnie-wyrafinowany sposób, zamiast je po prostu spalić? Jeśli tak, to po co dawałby wskazówkę w szekspirowskiej „Burzy”:
Władałem sztuką, lecz dziś się wyrzekam
Owej surowej magii, gdy ją wywołam –
Co właśnie czynię – muzykę niebiańską
Aby jej zwiewnym czarem na jej zmysły
Wpłynąć, jak zechcę – wtedy złamię laskę
I w trzewiach ziemi zagrzebię, a księgę
Zatopię w morzu, głębiej niż potrafi
Sięgnąć najdłuższa sonda.
W. Szekspir – „Burza”, akt V, scena 1.
Akcja „Burzy” idealnie pasuje do wyspy – z tym, że nie do Oak Island, ale do Bermudów. Ciekawy jestem, o jakiej sztuce mówi Bacon/Szekspir w „Burzy” – oczywiście o sztuce czarnoksięskiej – po niemiecku der schwarze Kunst – czarna sztuka, ale… No właśnie, obaj byli podejrzewani i przynależność do tajnych stowarzyszeń w rodzaju Szkoły Nocy sir Waltera Raleigha albo którejś z lóż masońskich czy ansamblei różokrzyżowskich… A ci panowie mieli to do siebie, że zajmowali się wiedzą dawną i tajemną – pochodzącą być może, czego nie można wykluczyć, jeszcze z poprzednich cywilizacji… Ten nieznany Ktoś chciał wyraźnie, by nikt niewtajemniczony nie był w stanie dobrać się do skarbu, i ta właśnie myśl przyświecała mu, kiedy ten skarb ukrywał. Inaczej ta cała masa zabezpieczeń byłaby bez sensu. Komu na tym tak bardzo zależało, by nie mógł tego wydobyć? W historia znana jest jedna organizacja, która potrafiłaby ukryć taki skarb w tak perfidnie przemyślany sposób i potrafiłaby go podjąć bez problemów, bo dysponowała ona stosowną wiedzą. To byli Templariusze…

Ubodzy Rycerze, Bracia Świątyni Salomona posiadali stosowną wiedzę, by to zrobić – a przypominam, że nikt nie znalazł ich głównego skarbu – w tym Świętego Graala – a oni nie dali nawet najmniejszego wskazania, gdzie go należy szukać. Nie bez kozery ich patronem był król Salomon – wszak był jednym z tych nielicznych ludzi, którzy mieli odwagę prosić Boga o mądrość… W ich rękach była siła, wiedza i ich pochodne – bogactwo i władza – dokładnie w takiej kolejności. Wszyscy wiedzą, że skarb ten został gdzieś ukryty, ale gdzie? Być może na Oak Island!

Oprawcy króla Francji Filipa IV Pięknego i jego ministrów: finansów, chytrego i podstępnego – Marigny’ego i złowrogiego Strażnika Wielkiej Pieczęci – Nogareta, działający z błogosławieństwem papieża Klemensa V, w piątek 13.X.1307 roku wymierzają Zakonowi Świątyni potężny cios aresztując Wielkiego Mistrza Jacquesa de Molay i jego seneszala oraz całą „wierchuszkę” Zakonu we Francji. Po straszliwym śledztwie, pełnym okrutnych i wyrafinowanych tortur, po kuriozalnym nawet jak na owe czasy procesie sądowym, spalono ich w dniu 19.III.1314 roku w Paryżu, na wyspie Cité. Ani Jakub de Molay, ani żaden z jego przybocznych nie zdradzili tajemnicy skarbów templariuszy, a to, co przejęli Marigny z Nogaretem stanowiło jedynie drobną część ogromnej fortuny Braci Świątyni – wszak ich imperium finansowe rozciągało się na wszystkie znane wtedy kontynenty! A zatem, gdzie znajduje się jej największa część? – ano na Oak Island! (Ale nie tylko, bo tych adresów było i nadal jest kilkanaście – wymieniłem je w referacie na Międzynarodową Konferencję Naukową „Zakon Templariuszy w Europie w historycznym kontekście rozwoju Żylińskiego Kraju”, Bytča, 13.III.2013 r. dostępnym na stronie - http://wszechocean.blogspot.com/2013/03 ... raala.html" onclick="window.open(this.href);return false; oraz http://wszechocean.blogspot.com/2013/03 ... odroz.html" onclick="window.open(this.href);return false; )

A co to oznacza? Ano to, że Templariusze przypłynęli przed Kolumbem do wybrzeży Ameryki – bo tylko tym można wytłumaczyć sprawność z jaką ewakuowano skarb z Francji, Hiszpanii czy Portugalii, gdzie znajduje się kolejny dowód na to, jakimi sprawnymi żeglarzami byli Templariusze, w portugalskim Tomár, po fatalnym dla nich 13 października 1307 roku. O tym właśnie mówi słynny „Tekst Ingolfa” przytoczony przez Umberta Eco w kultowej powieści „Wahadło Foucaulta”:
„a la… Saint Jean
36 p charrete de fein
6… entiers avec saiel
p… les blanc mantiax
r… s… chevaliers de Pruins pour la… j.nc
6 foiz 6 en 6 places
chascune foiz 20 a… 120 a…
iceste est l’ordonation
al donjon li premiers
it li secunz jeste iceus qui… pans
it al refuge
it a Nostre Dame de l’altre part de l’iau
it a l’ostel des popelicians
it a la pierre
3 foiz 6 avant la feste… la Grand Pute”
Umberto Eco wykazał, że ten tekst można traktować jako szyfrogram/kodogram albo… kwit z pralni czy listę zakupów! A tak, bo po przeanagramowaniu tekstu przy użyciu permutatorów Tritheme’a otrzymać można tekst… szyfrogramu Lupina z powieści Leblanca!

Żart? Bynajmniej. Dowodzi to tylko tego, że pomysły Poëgo, Leblanca, Doyle’a czy Eco mają swe wspólne źródło – Braci Świątyni i ich następców – Wolnomularzy czy Różokrzyżowców, którzy kochali się w tajemnicach, kodach, szyfrach i zgadywankach. Z drugiej strony, gdyby na Wyspie Dębów byli Templariusze, to pozostawiliby oni jakieś ślady swej bytności – ot choćby znaki dla współbraci, którzy przypłynęliby podjąć ten depozyt. A dysponowali oni znakomicie opracowanym systemem tajnych i jawnych znaków, którymi posługiwali się perfekcyjnie – część z nich widzimy na załączonych ilustracjach. Tymczasem na Oak Island nie znaleziono ani jednego znaku, który by można było powiązać z Braćmi Świątyni! To pewnik. Znalezienie choćby jednego znaku stanowiłoby przełom.

Templariusze posługiwali się tajnymi pismami, przy czym nie były to szyfry tak prymitywne, jak przedstawione na zdjęciu. Były to szyfry prawdziwie maszynowe, oparte o permutacje liter i cyfr – coś, co zastosowali Niemcy w swych maszynach szyfrujących ENIGMA, a co rozgryźli polscy matematycy-kryptolodzy: prof. Rejecki, prof. Różycki i prof. Zygalski – których zasługi przypisał sobie wywiad brytyjski MI6, zazdrosny o polskie sukcesy w tej dziedzinie. To jest pierwsze polonicom w tej sprawie, ale i nie ostatnie.

Zasady tego wielopoziomowego kryptażu i dekryptażu podał opat Thitheme zwany pod zlatynizowanym imieniem Trithemiusa w swym dziele „Clavis Steganographiae”, Frankfurt 1606, a co z w latach 30. XX wieku wykorzystali hitlerowcy konstruując ENIGMĘ. Trithemius przytacza w swym dziele tylko to, co Templariusze znali i stosowali dwa wieki wcześniej!

A zatem nie mogli to być Templariusze, bo na Oak Island nie znaleziono ich znaków, którymi w Europie i na Bliskim Wschodzie szafowali tak hojnie!... Czyżby? Otóż nie. Właśnie dlatego, że coś niezmiernie ważnego tam ukryli, nie oznakowali tego miejsca. Zdawali sobie sprawę, że dręczony chciwością król może załamać niejednego współbrata, który może wyjawić tą tajemnicę, a zatem po co ułatwiać Marigny’emu i Nogaretowi akcję poszukiwawczo-wydobywczą? Tak głupi, to oni nie byli, by pójść na rękę zatwardziałym wrogom Zakonu. Owszem, mogli oznakować to miejsce układając krzyże z kul kamiennych, służących za znaki nawigacyjne dla wtajemniczonych, i tylko dla nich. Nie zapominajmy o tym, że wielu z nich należało do intelektualnej elity ówczesnej Europy.

Zakładając, że Templariusze jednak coś tam ukryli, to czy ta mała wyspa byłaby owym legendarnym Umbilicus Telluris, tym Omfalosem dającym im nieograniczoną władzę nad światem? A to dlatego, że zawierająca mityczny, bajeczny skarb trzech kontynentów Starego Świata, ów Skarb Narodów, którzy przejęli Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych? Hipoteza kusząca, ale i ryzykowna, bo nie odpowiadająca na wiele wątpliwości. Być może jednak chodzi tutaj o inne złoto i innych ludzi.

Pozwoliłem sobie także na postawienie pytania, czy na Wyspie Dębów znajduje się skarb Uminy de Berzevicy? Czy jest to złoto El Dorado? Innymi słowy mówiąc, czy jest to zaginione złoto Inków? Być może, chociaż jest ta raczej mało prawdopodobne. Oak Island jest równie tajemnicza, jak znana ze swych skarbów Cocos Island, gdzie do dziś dnia znajdują się depozyty należące do Benito Bonito, Henry Morgana, Billa Dampiera czy Edwarda Teacha. Wszyscy tych skarbów szukają od lat i nie znajduje ich nikt. Oto fenomen epoki!

Tak myślałem do dnia 13.II.2000 roku.

Ów dzień stał się przełomem dla mnie i mojego podejścia do skarbu na Wyspie Dębów. Przełom ten stał się za sprawą wspaniałego księgozbioru należącego do dr Miloša Jesenský’ego. Ta wspaniała biblioteka, na oko warta co najmniej dziesięciu mercedesów, a dla bibliofila bezcenna – przekonała mnie, po dyskusji z gospodarzem, co do tego, że…

NIE MA ŻADNEGO SKARBU NA WYSPIE DĘBÓW!

Dlaczego nie ma? Wszak Templariusze byli w stanie dokonać tego wyczynu inżynierskiego, bo mieli po temu siły, środki i know-how. Kto nie wierzy, nich przejedzie się szlakiem templaryjskich zamków Słowacji i spojrzy na ich osiągnięcia w sferze budownictwa obronnego chociażby. Patrząc na orle gniazda Oravsky’ego Hradu, Strečna, Stareho Hradu, zamku Likava zdajemy sobie wreszcie sprawę z tego, jak bardzo zaawansowani technicznie byli ci ludzie! Ale tutaj należałoby postawić jeszcze jedno ważkie pytanie: gdzie są materialne ślady ich pobytu na Oak Island i okolicy? Znaleziono ułożone tam w krzyż kamienne kule. Na słowackich Kysucach też znaleziono kamienne kule, a więc jest jakiś wspólny mianownik obu tych lokalizacji. Wreszcie na Słowacji może być nadal nieodkryta część templariuszowskich skarbów – może nawet Święty Graal?

Przyznam się, że nie wiem na pewno, ale ta myśl nie dawała mi spokoju, kiedy wracaliśmy ze Słowacji do domu ostrożnie manewrując samochodem w śnieżnej zamieci. W bibliotece dr Jesenský’ego przeglądałem wspaniałe czeskie i słowackie wydania dzieł Juliusza Verne’a – kudy polskim wydaniom do nich! Była tam „Wyprawa do wnętrza Ziemi” i „Złoty wulkan” – ta ostatnia w Polsce wydana w śladowym nakładzie, bo wiadomo, że nasi wydawcy drukują albo światowe bestsellery albo babski (nie ubliżając kobietom) chłam, natomiast książki tego rodzaju maja słabe przebicie na rynek…

Już po przybyciu do domu sformułował mi się wniosek, że tego skarbu w ogóle nie ma, że jest to – mówiąc językiem ulicy – zwykła „podpucha” i że temu nieznanemu Komuś dokładnie chodziło o to, by poszukiwacze zaangażowali się w szukanie nieistniejącego skarbu tam, gdzie oni chcieli, by szukano, prawdziwy zaś skarb ukryli tam, gdzie nikt nie szukałby w ogóle! Proste – nieprawdaż? W tym ujęciu, Wyspa Dębów nie jest Umbilicus Telluris, a…

No właśnie – gdzie zatem leży ów Umbilicus Telluris?

Odpowiedź znalazłem u Juliusza Verne’a. jest coś zastanawiającego w kryptogramie Arne Saknussemma, który mówi o znalezieniu drogi do wnętrza Ziemi. Był w tym jakiś fałsz. No i rzeczywiście! Był! Przecież Islandia to dawna Ultima Thule starożytnych. To właśnie o niej pisał w „Medei” Seneka:
Venient annis saecula seris
Quibus Oceanus vincula rerum
Laxet, et ingens pateat tellus
Tethysque novos detegat orbes
Nec sit terris ULTIMA THULE.
Dla człowieka Średniowiecza i Odrodzenia Islandia (i Grenlandia) to przede wszystkim odległe krainy wulkanów i lodowców. To wejście do samego Piekła w kraterze Hekli… - ale o tym wiedział każdy, a zatem jaki jest sens szyfrowania – i to aż czterostopniowego (!!!) tej informacji???

Bo ta notatka, którą Verne umieścił w pierwszych rozdziałach swej powieści o wyprawie profesora Otto Lidenbrocka i jego niesfornego siostrzeńca Axela do środka Ziemi była zaszyfrowana aż czteropoziomowo:
0. Najpierw Arne Saknussemm napisał tekst po islandzku (NB, nie ma czegoś takiego, jak język staroislandzki, jest język islandzki i koniec, bo niewiele zmienił się od tysiąca z okładem lat…), którego wersja wyjściowa brzmiała tak: W Jokulu Sneffels zejdź do krateru, który muska cień Skartarisa przed kalendami lipcowymi, a dotrzesz zuchwały podróżniku aż do środka Ziemi. Czego dokonałem. Arne Saknussemm.
1. Następnie przetłumaczył clair na łacinę: In Sneffels Yoculis kem delibat umbra Scartaris Julii intra calendas descente, audas viator, et terrestre centrum attiges. Kod feci. Arne Saknussemm. Kiepska to łacina, ale zrozumiała dla mieszkańców szesnastowiecznej Europy, a zatem Arne Saknussemm postanowił utrudnić ludziom odczytanie tego komunikatu i…
2. …napisał całą informację wspak: mmessunkaS enrA .icef dok .segnitta murtnec ertserret te ,rotaiv sadua ,etnecsed sadnelac artni iiluJ siratracS arbmu tabilet mek meretarc silucoY sleffenS nI.
3. Trzecim stopniem było przeanagramowanie liter kryptogramu poprzez rozpisaniem ich na macierz tak, by uniemożliwić odczytanie go bez klucza, a następnie, żeby jeszcze bardziej utrudnić jego odczytanie…
4. …zapisał całość runami Futhatk, co dało następujący obraz:

Szyfrogram był całkowicie niezrozumiały dla laika i nawet wtajemniczeni mieli z nim kłopot. Pytanie brzmi: co chciał ukryć Arne Saknussemm – a właściwie Snorri Sturluson (1179-1241) – chciał nam powiedzieć? Dziwi was mnóstwo niezgodności pomiędzy tekstem podanym przez Verne’a, a tekstem zapisanym Futharkiem? - nie jest tak, jak myślicie. Pomiędzy najstarszym pismem runicznym, a „Kryptogramem Saknussemma” jest odstęp 1.500 lat, z biegiem których pismo to zdążyło się zmienić. Autor wskazuje nam na to wkładając w usta swego bohatera te słowa:
- Rękopis i dokument nie zostały napisane tą samą ręką - stwierdził. - Kryptogram jest późniejszy aniżeli książka - mam na to niezbity dowód. Oto pierwsza litera kryptogramu jest podwójnym „m”, którego próżno by szukać w książce Turlessona, jako że tą literę dodano dopiero do alfabetu islandzkiego dopiero w XIV wieku. A więc pomiędzy powstaniem tej książki a napisaniem dokumentu upłynęło co najmniej dwieście lat.

Tekst pergaminu ukrywa w sobie jeszcze jeden „haczyk”, otóż jest on dostatecznie długi, by zawierał wszystkie znaki alfabetu z ery „postfutharkowej”. Jest ich 17. Zwróćmy uwagę, że autor odróżnia znaki liter „i” (oraz „j”) od „y” jedynie poprzez rozmiar napisanych znaków. Nie istnieje to w alfabetach zredukowanych w „postfutharkowej” erze. A to oznaczałoby, że zostały one wyprodukowane na potrzebę przekonwertowania tekstu łacińskiego na runiczny, albowiem łacina była w ówczesnych czasach „esperantem” wszystkich uczonych. Saknussemm nie był wyjątkiem. Norweski król i późniejszy święty Olaf Trygvaason wysłał niemieckiego duchownego Tangbrandta, by dokonał chrztu Islandii, aliści został on z wyspy przepędzony. Zatem św. Olaf posłał tam karną ekspedycję księży pod wodzą o. Tormoda. Norweska kolonia na Islandii powstała w tym samym czasie, kiedy schrystianizowano wyspę i w roku 1000 każdy mieszkaniec wyspy został ochrzczony. W roku 1106 do biskupstwa w Skalholte przybyło drugie w Hótar i tam - a to jest dla nas niezmiernie ważna informacja - rozwijało się islandzkie piśmiennictwo. Gdyby więc runa odpowiadająca literze „y” była wytworzona dodatkowo, to możemy liczbę znaków zmniejszyć do 16. I tak przetworzony i uproszczony Futhark był używany i w XVI stuleciu!

Jak już tu powiedziałem, pochodzenie pisma runicznego jest do dziś dnia zagadką. Podobieństwo znaków runicznych do znaków innych alfabetów pokazuje tabela w Dodatku 4. Wedle tej tabeli i tabelek z Dodatków 5, 5a i 5b możemy jeszcze rozpisać „Testament Saknussemma” w jeszcze innych rodzajach alfabetów runicznych. Szczególnie cenne są tabele z Dodatków 5, 5a, 5b. Ostatnia tabelka - patrz Dodatek 6 - ukazuje zapis imienia i nazwiska Arne Saknussemm przy pomocy różnych run, w tym run z książki Verne’a. Jak widać, imię i nazwisko to w „Wyprawie do wnętrza Ziemi” nie jest pisane jednym rodzajem znaków runicznych, co mogło świadczyć o przeprowadzonej przez autora selekcji znaków do zapisu łacińskiego tekstu za pomocą run, albo o indywidualnym stylu autora! O tym sposobie możemy się dowiedzieć więcej, kiedy sobie przestudiujemy tekst „Testamentu...” , który po długich kombinacjach odszyfrował prof. Lidenbrock przy wydatnej pomocy swego siostrzeńca. (zob. M. Jesenský – „Testament Saknussemma”, http://wszechocean.blogspot.com/2011/12 ... mma-1.html" onclick="window.open(this.href);return false; i dalsze)


Zajmijmy się tym szczególnym tworem w łacińskim oryginale: kod feci - co uczyniłem, czego dokonałem. Zamiast poprawnego wyrazu quod autor napisał kod, który wyszedłby spod pióra islandzkiego pisarza w tym czasie, kiedy to łacina cycerońska chyliła się ku upadkowi i zaśmiecały ją różne barbaryzmy. Podobnie rzecz ma się z wyrazem kem – poprawnie quem – „który”. Na Islandię zanieśli łacinę mnisi, którzy używali jej w czasie obrzędów kościelnych. Wyrazy kod i kem są tu kluczem do zrozumienia tego, że autor mógł się posługiwać nim zawsze, a zatem stanowił on pewien wyróżnik - identyfikator - po którym można było rozpoznać rękę tylko i wyłącznie jednego autora – Saknussemma.

A dlaczego tak było – odpowiedź na to pytanie spróbował dać słynny czeski pisarz dr Ludvk Souček (1926-1978) w swej trylogii „Tajemnica ślepych ptaków” (1968) , „Znak Jeźdźca” (1970) i Jezioro Słoneczne” (1972), pisze o śladach i artefaktach pozostałych po pobycie na Ziemi Przybyszów z Kosmosu. Mimochodem pisze on także o ogromnym skarbie stanowiącym depozyt norweskiego konunga jarla Ottara z Nidaros, którego Kosmici porwali na Marsa i gdzie założył on kolonię w Solis Lacus – Jeziorze Słonecznym.

I znowu skarb – oto dlaczego Arne Saknussemm vel Snorri Sturluson a za nim Jules Verne podali ta informację. Być może Inkowie (bo i taka teoria się pojawiła) czy Templariusze zdeponowali tutaj swe skarby, a na Oak Island nie pozostawili niczego poza ignis fatuus – błędnym ognikiem, który spełnił idealnie swe zadanie – przez dwa z górą wieki ściągał uwagę głupców opętanych żądzą złota chciwców, którzy topili całe fortuny w Money Pit. Zaiste to był klasyczny monkey business…

Wygląda zatem na to, że złoto Inków z El Dorado czy Skarb Narodów Templariuszy leży gdzieś pod górą wulkaniczną w okolicy miejscowości Ólafsvik. I to dlatego Juliusz Verne napisał po „Wyprawie do wnętrza Ziemi” inna powieść pt. „Wulkan złota”. Wulkan Snaefellsjökull o wysokości 1446 m n.p.m. faktycznie istnieje i znajduje się w odległości 23 km na południe od Ólofsvik, na 64°49’ N - 023°46’ W. To właśnie jest ów Sneffels z powieści Verne’a. a trzeba nam wiedzieć, że na Islandii istnieją jeszcze dwa wulkany o podobnie brzmiącej nazwie – Snaefell, ale pierwszy leży w interiorze wyspy – na północny-wschód od Vatnajökull, mierzy sobie 1833 m, a jego wysokość względna wynosi 1000 m, i znajduje się na 64°48’ N - 016°06’ W. Poza nim jest jeszcze trzeci szczyt o wysokości 1383 m – znajdujący się w Parku Narodowym Vatnajökull, o tej samej nazwie, mniej więcej na 64°08’ N - 016°34’ W. Jest to mniej znana góra od dwóch pozostałych i też znajduje się w interiorze Islandii. Jest jeszcze jedna rzecz, która nie zgadza się z opisem Verne’a, a mianowicie – z żadnej z nich nie można zobaczyć brzegów Grenlandii, która jest odległa od nich więcej, niż 35 mil. Warunek ten może być z biedą spełniony jedynie wtedy, gdy znajdujemy się na szczycie Drangajökull na półwyspie Strandir nad zatoką Ísafjardhar, na 66°09’12” N - 022°14’07” W. Ale… - ale wysokość tego lodowca wynosi tylko 925 m, a zatem nie pasuje to do wysokości verne’owskiego Sneffelsa, który ma być wysoki na 5000 stóp francuskich (1 stopa = 0,32 m), czyli około 1600 m. Ale to może być równie dobrze wytwór fantazji Pana Juliusza, a poza tym dokładność XIX-wiecznych map Islandii pozostawiała sobie to i owo do życzenia…

Co zatem należy zrobić, by potwierdzić lub zanegować tą hipotezę? Oczywiście należałoby udać się na Islandię i zbadać kratery czterech wulkanów: Snaeffelsjökull, obu Snaefell’ów i Drangajökull. Być może w jednym z nich znajdzie się jakaś wskazówka, gdzie dalej szukać tego skarbu Inków lub/i Templariuszy – bo nie zapominajmy, że tego tropu nie można zanegować. Będzie z tym tylko ten problem, że wszystkie te kratery są pokryte lodowcami i z tego też względu w ich wnętrzu nie można było ukryć niczego. Są one zawalone milionami ton lodu. Co zatem pozostaje? Pozostają jaskinie i tunele lawowe u ich podstawy oraz poboczne stożki pasożytnicze, o ile w ogóle takowe istnieją.

Implikacje odkrycia takiego skarbu byłyby różnorakie, a zatem byłaby to ogromna sensacja historyczna, która zmieniłaby historię Europy, bo niektóre jej rozdziały trzeba by było napisać od nowa. Dla poszukiwaczy przygód i badaczy oraz łowców Nieznanego w rodzaju „nieznanoświatowego” Romana Warszowskiego czy Macieja Kuczyńskiego byłaby to nie lada gratka! Nie ma już żadnych granicznych barier, które tak nam krępowały ręce w poprzednim wieku. Może ten materiał zainspiruje kogoś i obierze on Islandię jako cel swej Wielkiej Przygody? Jeżeli nawet nie znajdzie on skarbu Inków czy złota Templariuszy, to pozna ten niesamowity, dziki i nieskażony cywilizacją kraj lodu i ognia… - co samo w sobie jest warte wszystkich skarbów tego świata.

* * *
Te słowa napisałem w 2000 roku i jak dotąd nie straciły niczego ze swej aktualności. Skarbów tych nie znaleziono i są one gdzieś ukryte – być może w lokalizacjach, które podałem w artykule. Z drugiej strony złoto Inków i skarb Rycerzy Świątyni mogły już zostać znalezione i zostały przejęte. Skarb Inków lub jego część – jak twierdzi Wiktoria Leśniakiewicz – został wydany na życie i wykształcenie potomka Tupaca Amaru rezydującego na Zamku Dunajec w Niedzicy – co atoli stanowi już osobną historię – zob. http://wszechocean.blogspot.com/2012/04 ... uminy.html" onclick="window.open(this.href);return false;, zaś skarb Templariuszy został znaleziony i wykorzystany przez Nicolasa Flamela jeszcze w XV wieku, o czym już pisałem – zob. http://wszechocean.blogspot.com/2013/02 ... ienia.html" onclick="window.open(this.href);return false; a także http://wszechocean.blogspot.com/2013/03 ... raala.html" onclick="window.open(this.href);return false;.


I co ciekawe – ten mój tekst nigdzie się nie ukazał drukiem – czyżby był zbyt fantastyczny? A może komuś na tym zależy na tym, by skarby te nadal rozpalały ludzką wyobraźnię?

Do tej sprawy jeszcze powrócę…

Robert K. Leśniakiewicz


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Post autor: Bobik » poniedziałek, 26 sierpnia 2013, 15:57

ulaula1 pisze:Fajny ten artykuł: Templariusze: honor, sława i skarby!
Dziękuję !! :oops:


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat