Bez większych nadziei pojechałam dzisiaj z mamą i ciotką do lasów w okolice Grodziska Wlkp. Właściwie miałam ochotę tylko pochodzić po lesie, bo ostatnio zakuwałam do egzaminu i nie miałam czasu jeździć na grzyby. No i na początku to wyglądało na to, że tylko pochodzimy, wypijemy kawę, zjemy kanapki i wrócimy do domu, ale o dziwo grzyby jeszcze były. Same podgrzybki wprawdzie, jedną tylko gąskę znalazłam. Podgrzybki rozmaite, dużo starych, ale małe, zdrowo wyglądające też były. Uzbierałam 1,5 kg, mama z ciotką jeszcze więcej, ale one nie mają -4 dioptrii w każdym oku, jak ja

. Szkoda tylko, że po obraniu okazało się, że większość była robaczywa. Ale co tam, co się nachodziłam i nazbierałam, to moje. No i teraz dwa sitka grzybów na suszarce się suszą, zawsze coś
Szkoda, że to już koniec sezonu...