A dziś było tak, 11 godzin spacerowania, 5 lasów odwiedzonych, około 30 kilometrów w nogach. Czy było warto?
I las
Wszystko pięknie: zieleń, słońce, sam las, śpiew ptaków... ale nawet jednego najmniejszego grzybka
II las
Nie powiem, ten pierwszy bezgrzybny las mnie trochę zniechęcił, więc pomyślałem, że podjadę we wczorajsze kielonkowe miejsce, aby przynajmniej im trochę zdjęć pocykać. I w sumie dobrze zrobiłem, bo dziś poczułem wenę i chyba bardziej mi się foty podobają od wczorajszych
Między kielonkami dojrzałem ledwo co 3 drobniutkie chudzielce:
I ustrzeliłem fotę, która póki co najbardziej podoba mi się w tym sezonie:
Przy zaparkowanym samochodzie zaliczyłem pierwsze w tym roku czernidłaki błyszczące:
I jakiegoś mikrusa
III las
Znowu przyjemny las do spacerowania, ale za wiele się w nim nie działo, sucho.
IV las
Wiele w nim się nie spodziewałem, ale po cichu liczyłem, że uda mi się w nim dorwać moją pierwszą w życiu żagiew łuskowatą, wchodzę w pierwsze z brzegu krzaczory, a tam:
Mogłaby być trochę młodsza, mniejsze i zgrabniejsza, ale i tak super radocha
V las
Pojechałem jeszcze do ostatniego lasu, już tak trochę na dobicie. Głównym celem było drzewo, na którym 2 lata temu rósł żółciak siarkowy iiiiiiii... był, a jakże:
Na koniec kruchaweczki:
Strasznie zmęczony, brudny i spocony wróciłem do domu, ale z bananem na ustach - tak, było warto

Bonus: